Krzysztof Varga
Trociny
(data premiery: 2012-04-25)
Wydawnictwo Czarne
Nudna, monotonna
praca, w której podgryzają Ci kostki młode wilki pragnące dochrapać się do Twojego
stołka, oblepione syfem miasta, ciągle opóźnione pociągi w PKP, szmirowata
muzyka wylewająca się potokiem ze stacji radiowych, ogłupione tandetną modą
społeczeństwo. Ile pocisków od losu, może przyjąć pięćdziesięcioletni bohater
powieści, mieszkaniec wielkomiejskiej Warszawy, stolicy, a czasem i całego
świata, dla dużej części przyjeżdżających do niej ludzi, pragnących odnaleźć tu
godziwą pracę i lepsze życie? Jak długo można karmić się pogardą, oraz
zniechęceniem, jednocześnie utrzymywać w sztywnych ryzach emocje i zdrowie
psychiczne?
Mizantropia nie
ma granic, przekonuje nas swoimi przemyśleniami Piotr – komiwojażer pracujący
od wielu lat dla dużej korporacji, przekonany również o bezsensowności swojej
pracy, oraz banalności własnego życia, które usypało mu korytarz nieszczęść,
zmuszając do kroczenia jego nurtem. Krzysztof Varga na wstępie podsumowuje
zasysane i szczelnie zamykane myśli swojego bohatera, którego męczy grypa
żołądkowa, objawiająca się potężnym rozwolnieniem oraz wymiotami (kto choć raz
przeżył, wie o czym mowa). Piotr pisze pewnego rodzaju pamiętnik, bo jego
niezdrowa fascynacja tym co go mierzi pozwala w pewien sposób wyżyć się i
odsunąć wskazówki zegara, który posuwa czas zbyt opieszale. Varga wręcz epatuje
nas tym co przecież tak dobrze znamy; my Polacy, jeżdżący pociągami rodzimej
spółki (a wątpliwej jakości), odwiedzający średnie i małe miasta wraz z ich
obdrapanymi kamienicami i brzydkimi starówkami, czy pracujący w zagranicznych
korporacjach, gdzie indywidualność rozmywa sztywna struktura i monotematyczność
powierzonych zadań. Epatuje nas znakomicie, bo możemy obejrzeć samych siebie. Swoje
ogorzałe gęby w stojących pośród szczerego pola pociągach, czy wystrojonych jak
fircyki i przypudrowanych, wałęsających się po miejskich bulwarach i wydających
pieniądze w drogich kawiarniach. Możemy się także oglądać żrących tradycyjne
posiłki w „staropolskich restauracjach”, przejadających i przepijających
pensje, jeżdżących z rodziną na swoje pobudowane na nieużytkach rolnych działki
na „wsi”. Zresztą tej wsi, z której to krew nasza, przodkowie pochodzą, i gdzie
miejscowi naciągają nas na każdym kroku traktując jako „miastowych”. Tak, ta
Polska to my wszyscy i każdy z osobna, to całość i jednocześnie część każdego z
nas, pewne dziedzictwo, któremu staramy się zaprzeczyć, a jednocześnie tym
bardziej je potwierdzamy.
„Trociny” to przede
wszystkim opowieść o polskości, o warszawskości, prowincjonalności, oraz o
makabrycznym melanżu tych tożsamości, salonowych prowincjuszach. Warszawa to
dzieło zebrane („cały naród buduje stolice”), a bohater książki, którego
rodzina pochodzi z małego, mazowieckiego miasteczka, Międliszewa widzi jak
zbierają się w niej te elementy, które już tam, kiedyś na wsi mierziły go,
wywracając wnętrzności na drugą stronę. W Piotrze bulgocze przez całe życie, które
z apatią przyjmuje takim jakie jest czekając jedynie na okazję kiedy może
wykipieć. Ta okazja jak na złość nie chce jednak nadejść. Jedynym wentylem
bezpieczeństwa, który zdaje się spuszczać nieco pary z jego schorowanej duszy
jest muzyka klasyczna. Pergolesi czy Hildegarda z Bingen pozwalają mu się
uspokoić i zapomnieć o życiu i świecie, on jednak nie znika. Wciąż kłuje.
Opowieść
Krzysztofa Vargi razi wręcz pesymizmem i mizantropią; wszystko w oczach
głównego bohatera jest gówniane, nic nie warte (prócz ulubionej muzyki
klasycznej), a na szczycie tej wyliczanki znajduje się samo życie. Ta zajadła i
przesadna krytyka rzeczywistości pozwala nam na spojrzenie na nas samych –
Polaków, narzekających wiecznie na swój los, zachowujących się jednak wyjątkowo
biernie w sprawie odwrócenia złej karty, jakbyśmy zainteresowani byli status quo i odnajdowali jedyną pociechę
w codziennym narzekaniu. Warto przeczytać ten pamflet rzeczywistości, świat
widziany trochę w krzywym zwierciadle, by odnaleźć w nim choć odrobinę ze
swojej codzienności. Choć niewykluczone, że znajdziemy jej tam całkiem sporo. W
czytaniu pomaga doskonały warsztat pisarski autora, który zbudował bardzo przemyślaną
i logiczną powieść. Przeczytać warto, bo czy jest coś bardziej
satysfakcjonującego, niż czytanie o cudzych niepowodzeniach życiowych?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz