sobota, 15 listopada 2014

Czarna kawka, czy Biały Kafka? Recenzja i rozważania na temat książki Grzegorza Kozery.



Grzegorz Kozera
Biały Kafka
(data premiery [pierwsze wydanie]: 2004)
Wydawnictwo STON2




Debiut prozatorski Grzegorza Kozery, nagrodzony w Konkursie Literackim im. Stefana Żeromskiego. Już na początku pierwszego rozdziału bohater (domniemane alter ego autora książki) zuchwale nam się zwierza, że w życiu udawały mu się właściwie tylko dwie rzeczy „zdobywanie kobiet i chlanie”.  Ale ile w tej frazie niepotrzebnej przesady i fałszywej skromności, bo przecież tak de facto, to sprawa sprowadza się w głównej mierze do chlania. Zdobywanie kobiet przemyka w tle, z początku jest silniejszym bodźcem, ale z czasem pozostaje tylko mikrym pretekstem do sięgnięcia po „Białego Kafkę”. I niby są kochanki, jest żona, ale jakby w tle; tym co w ruch wprawia całą maszynę jest alkohol. Książka nie jest jednak o samym alkoholu jako takim, ani też o alkoholu i kobietach (jak chciał być może autor) ale o alkoholizmie, jego prostocie i implikacjach. Jego nieprzenikliwości oraz upartej skrytości.

Krótka rozprawa o chorobie. Chorobie, która powoduje, że ludzie się rozpadają, a za nimi podążają więzi międzyludzkie i zdolność do samoobrony przed zgubnym pociągiem do alkoholu. Kozera wyrywa nam po kolei kartki z kalendarza i pokazuje jak wygląda życie w drodze zatracania. Jest oczywiście coś, co zatracić się kompletnie nie pozwala. Jak to często bywa w powieściach ocierających się swoją treścią o pijackie majaki, jest to miłość. Miłość do kobiety ze snu, anioła i zbawcy, niebiańskiej królowej, która pojawia się niezapowiedziana by ratować jego psychikę z głębokiej opresji. Wcześniej, oczywiście pojawiają się inne miłości, lecz one nie zdają próby, a wręcz konserwują tylko przeznaczenie.

Myślę, że najważniejszym atutem książki, a zarazem najbardziej oryginalnym jego wkładem, jest pokazanie słabości ludzkich więzi opartych na alkoholu. Ten banał nabiera w powieści urzekającego kształtu, autor obrazuje nim w dosadny i niepokojący sposób, że alkohol nie buduje i nie zadowala się tragediami. Dopiero skrajne emocje i doświadczenia, takie jak śmierć, sprowadzają otrzeźwienie, a towarzystwo od wódki nie pozwala się wyrwać ze szpon nałogu, bo poza nimi niewiele więcej ma do zaoferowania.
      

Powieść napisana jest językiem prostym, zdania ułożone są często dość banalnie, ale przemyślanie, dzięki czemu nadają całej książce wyraz pewnej egalitarności wobec problemu. Tutaj bowiem bohater nie jest celebrytą, nie rozbija drogiego samochodu po spożyciu, a jego życie niewiele znaczy dla brukowych magazynów. Kozera przedstawia nam bohatera równego nam – szarym ludziom i wskazuje, że należy zachować wielką czujność, bo niebezpieczeństwo czyha. Jak wielka bowiem jest różnica między menelem, a człowiekiem lubiącym wypić? Kozera mówi: niewielka, i bardzo łatwo ją przegapić.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz