Andrzej Stasiuk
Dojczland
(data premiery: 2007-01-01)
Wydawnictwo Czarne
Andrzej Stasiuk,
ikona polskiej prozy podróżniczej tym razem zabiera czytelników na wyjazd do Reichu, gdzie latami dorabiał na licznych
spotkaniach autorskich. Dojczland dla
autora to jednak nie tylko Niemcy; Dojczland
to pewna germańska zbiorowość geograficzno-ludzka. Stasiuk nie jest pewny
koordynatów miejsc do których podróżował, ma wątpliwości dotyczące nazw; czasem
wydaje mu się, że dane miejsce znajdowało się w Austrii, czasem w Szwajcarii –
nie jest pewny również niemieckich miast, do których dojeżdża najczęściej
szybkimi pociągami (pewno też punktualnymi). Ciężko mu się dziwić, odwiedził
bowiem gros małych miasteczek,
większych mieścin czy prężnych metropolii, których w tych krajach przecież nie
brakuje, pamięć wszystkiego nie zachowa, a w ostatecznym rozrachunku ich nazwy
i tak nie mają aż takiego znaczenia. Tak więc książka nie jest z samej podróży
po Niemczech i nie jest zapiskiem obserwacji typowego gastarbeitera. Uprzywilejowana pozycja, popularnego i
rozpoznawalnego na zachodzie pisarza pozwala na beztroskie i darmowe podróże,
pracę polegającą na wymianie poglądów z napotkanymi wielbicielami, czy
przemyślenia przy kawie, w Wiedeńskiej kawiarni, a dotyczące nieszczęścia
wynikającego z posiadania banknotu pięćset Euro. Opacznie mógłby ktoś te
wynurzenia zrozumieć jako wyrzuty, że książce można zarzucić płytkość, miałkość
materii. Nic bardziej mylnego, Stasiuk podróżuje z niezwykłą klasą literacką,
piękno jego prozy polega na fantastycznym uchwyceniu niuansów z człowieczego
krajobrazu, zachwytu nad miejscami, które się o to same nie proszą. Na odkryciu
na nowo prozaicznych momentów. Pojawia się jednak zasadnicze pytanie, czy kraj
Goethego i Caspara Friedricha może zauroczyć człowieka zakochanego we
„wschodzie”?